Wszystko zaczęło się niewinnie gdzieś na początku 2002r. lub odrobinę wcześniej. Byłem młody i piękny (cały czas taki jestem) i czułem, że uwiera mnie mój stary Volkswagen Passat: no bo napęd na przód, koła jakieś małe, toporny silnik o małej pojemności i brak finezji. To w sumie opis, który można przypisać wszystkim samochodom niemieckim z początku lat dziewięćdziesiątych. Trwałe to one może i są, ale silnikom brak mocy, szyby na korbkę, wszystko manualne, nie musi być wygodnie i estetycznie, byleby działało. Brak polotu i chęci wdrożenia nowych technologii.
W tym samym czasie Japończycy z powodzeniem produkowali samochody równie niezawodne, ale ładniejsze, bardziej dopracowane i w środku nie było takiej 'biedy’ jak w Volkswagenach, czyli w standardzie miałem sporo elektryki, elektroniki, sprawną mechanikę i lepszy silnik. Dlatego też kolejnym moim samochodem była Toyota 4Runner. Piękna, wygodna, bordowa na zewnątrz i bordowa w środku, czułem się jak właściciel agencji towarzyskiej, bo było na bogato w porównaniu z Volkswagenem i przy okazji można było w terenie pojeździć.
Niestety radość nie trwała długo, gdyż pewnego zimowego popołudnia wjechał na mnie czołowo jakiś gość. Potężne czołowe zderzenie, ale na szczęście miałem przewagę pod względem masy i wysokości, więc wyszedłem z samochodu bez szwanku. Jednak 4Runner był nie do naprawy.
Przez kolejne parę lat przyszło mi jeździć Nissanem Terrano (pierwsza generacja), który uważam za bardzo lub nawet najbardziej niezawodny samochód. Mocny trzylitrowy silnik benzynowy, sporo miejsca w środku, bardzo wysoki komfort jazdy. Polecam ten model każdemu w ciemno, zwłaszcza że kosztuje obecnie poniżej 4000zł, choć trudno dostać wersję z tym silnikiem.
Nissanik sporo przeżył ze mną, a właściwie z nami, gdyż w 2003r. poznałem Anetę i tak już zostało. Nawet na ślub w nim pojechaliśmy.
Po licznych wyjazdach zasłużonym Terrano, przyszedł czas na Lexusa LX450. Jest to właściwie w 100% Land Cruiser FZJ80. Jedynie znaczki z literką 'L’ oraz jakieś plastikowe detale odróżniają go od 'typowych’ Land Cruiserów. Nasz Leksik, kupiony w 2006r. okazał się wiernym, niezawodnym samochodem, bardzo lubianym przez Anetę i dzieciaki. Jest też dla nas narzędziem pracy i rozrywki, więc nie szanujemy go za bardzo i nie rozpieszczamy, ale tym bardziej szanujemy go za to, że przez tyle lat nas nie zawiódł.
Początkowo nasz Lexus wyglądał żałośnie: jakieś dziwne rurki z przodu, bardzo niskie zawieszenie, opony o kilka rozmiarów za małe. Pewnie z oszczędności ktoś mu założył opony szosowe 245/70/16, a fabrycznie powinno być 275/70/16, więc o kilka rozmiarów więcej.
Aż się zdziwiłem, jak zobaczyłem te zdjęcia powyżej. Totalnie wymazałem z pamięci, jak on wyglądał tyle lat wstecz. Błyszczący, bez rys, fabryczny wygląd. Po pierwsze nie przypuszczałem, że zostanie z nami na tak długo, a po drugie nie przypuszczałem, że aż tak go zmodyfikuję, potnę, poprzerabiam. No ale to samochód nam służy a nie my jemu, więc ma cierpieć i się dostosować.
Po drodze było wiele przygód i przeróbek…
No i już nie zliczam krajów, które mieliśmy po drodze, gdyż po prostu chcę dojść do sedna sprawy, czyli do stanu, w jakim samochód jest obecnie, co można zobaczyć w naszych relacjach Albania 2016 i Grecja 2016.
Kilka suchych faktów.
- Masa na pusto 2600kg, masa z osobami, bagażami, wodą itd. 3200kg.
- Spalanie około 21.4L LPG/100km, czyli koszt paliwa porównywalny z małym dieslem.
- Cokolwiek się psuje, to naprawiam na bieżąco. Niczego prewencyjnie nie wymieniam, dopóki samo nie odpadnie.
- Karoseria rdzewieje ale jej nie zamierzam naprawiać. Kiedyś wymienię całą od razu.
- Silnik czasami dymi, czasami nie, ale nie zamierzam do niego zaglądać.
- Skrzynia biegów chodzi idealnie. Te stare czterobiegowe automaty są pancerne.
- Kupiłem go z wyjącym mostem… i po 10 latach nadal niech sobie wyje dopóki nie wybuchnie.
- Reduktor chodzi idealnie.
- Jakaś elektryka gdzieniegdzie przerywa, nie kontaktuje i zajrzę do tego kiedyś.
- Wydech ze stali nierdzewnej sam wyspawałem bo oryginał był jak ser szwajcarski.
- Szyby chodzą ciężko bo uszczelki stwardniały.
- Klima nie chodzi ale jej nie potrzebuję a z kompresora zrobię… no właśnie kompresor do pompowania opon.
- Szyberdach się popsuł ale i tak mam namiot na dachu.
- Kontrolka silnika się świeci od 10 lat, niech sobie świeci dalej.
- Zawsze zapala silnik.
- Samochód zawsze jedzie.
Ogólnie nie narzekam, bo mojemu Leksowi tyle złego zrobiłem a on mimo wszystko mi służy. Nie sprzedam go, gdyż te samochody drożeją z biegiem czasu zamiast tanieć. No i co ja innego bym sobie kupił? Raczej nic.