Maj 2017 roku okazał się dla nas przełomowy. Od tego momentu wszystko się zmieniło, nasze dotychczasowe życie, plany, musieliśmy przekonwertować. Ale zacznijmy od początku.
W pażdzierniku 2016 roku spontanicznie wypełniliśmy wniosek poznalający na udział w loternii wizowej DV czyli Diversity Visa. Jest to ogólnoświatowa loteria, w której zostaje wylosowanych 50tys. szczęśliwców, którzy pontencjalnie mogą zostać posiadaczami Green Card. Zielona Karta umożliwia absolutnie legalny i nieograniczony czasowo pobyt w Stanach Zjednczonych, praktycznie na identycznych zasadach, jakie mają obywatele USA. Aby otrzymać obywatelstwo, należy w ciągu 5 lat przebywać przez 30 miesięcy na terrytorium Stanów Zjdnoczonych, odprowadzać podatki, a na koniec zapłacić i zdać egzamin ze znajmości języka i polityki państwa amerykańskiego. Generalne pestka 🙂
Samo wypełnienie wniosku loterii jest bardzo proste i zupełnie darmowe. Schody rozpoczynają się dopiero w momecie kiedy nastąpi ten szczęśliwy dzień i sprawdzając w maju stronę https://www.dvlottery.state.gov/ pokazuje się radosny komunikat YOU HAVE BEEN SELECTED.
W maju 2017 właśnie taki komunikat również nam się wyświetlił. Czy się tego spodziewaliśmy? Chyba nie. Szczególnie, że 4 lata wcześniej również wylosowliśmy szczęśliwy numerek. Dwa razy wygrana? Chciałby się rzec, tylko głupi ma szczęście. 🙂
Wtedy nie udało nam się przejść całego procesu, ponieważ wylosowany numer był na wysoki. Osoby, które interesują się tematem wiedzą doskonale o czy mówię. Nie będę tej całej procedury opisywać, wujek Google zrobi to za mnie bardziej skutecznie, ja raczej pragnę się skupić na naszych odczuciach. Wracając do tematu, samo wylosowanie potencjalnej zielonej karty, nie gwarantuje niczego. W maju 2017 pierwsze co nas interesowało to jaki jest numer! Tym razem case number był na tyle niski, że było prawie pewne, że uda nam się dokończyć cały proces wizowy.
Od tego czasu rozpoczęło się oczekiwanie na przydzielenie nam terminu rozmowy w Ambasadze USA. Czekaliśmy, czekaliśmy i końca nie było widać. Byliśmy pewni, że z naszym numerem romowę będziemy mieli w okolicach marca. Tymczasem dopiero w czerwcu przyszedł mail z informacja o terminie rozmowy. Ale to był wyjątkowy rok, wiele osób pewnych, że załapią się na rozmowy w ambasadzie, niestety się nie doczekało. Z własnego doświadczenia mogę dać Wam małą radę. Po wylosowaniu zielonej karty, nie pozbywajcie się swojego dorobku życia, w tej loterii jest dużo niewiadomych.
Od momentu otrzymania maila z ambasady z terminem rozmowy, było ok 3 tygodni na skompletowanie wymaganych dokumentów. Na temat kosztów i dokumentów jakie są niezbędne zrobiliśmy film na YouTube, gdzie osoby chcące zgłębić temat zapraszamy (dreamroad.pl). Tak czy inaczej musicie pamiętać, że cały proces kosztuje i to całkiem sporo i niczego, absolutnie niczego, państwo amerykańskie nie gwarantuje w zamian. Oprócz magicznej Green Card nie macie zapewnionej pracy, mieszkania, przelotu, gotówki na przysłowowy start. Od momentu otrzymania Zielonej Karty wszystko jest już w Waszych rękach. Nikt Was nie wita, nie cieszy się na Wasz przylot (chyba że macie tam bliskich), lądujecie na obcym kontynencie zdani na siebie, na swoje umiejętności, oraz ułańską fantazję niesioną z Polski 🙂 O naszych pierwszych krokach na amerykańskiej ziemi napiszę.
7 lipca nadszedł nasz wyczekiwany dzień. O 8:30 odbyliśmy ostateczną rozmowę w Ambasadzie Stanów Zjednoczonych, wszystko poszło niezwykle gładko i spokojnie. Od tego dnia mieliśmy 6 miesięcy do opuszczenia kraju, w przeciwnym wypadku wszystko przepada, tak jakbyśmy nigdy nie brali udziału w loterii.
Czy Stany Zjednoczone były naszym marzeniem? Nie były… Jesteśmy natomiast bardzo ciekawi świata, przygód i nowych wyzwań. Dlatego nie zawahaliśmy się ani przez chwilę by iść tą drogą.
Nie ma w życiu przypadów, wszystko dzieje się dokładnie wtedy kiedy dziać się powinno. Jeżeli los wyciągnął do nas dłoń, my ją przyjęliśmy.
Hej przygodo:-)