Gdy słyszeliśmy o Los Angeles w mediach i ilekroć oglądaliśmy filmy w telewizji, to wydawało się nam, że to miasto jest przepiękne, pełne luksusowych domów a na chodnikach biegają tylko wysportowane blondynki wpatrzone w idących na plażę muskularnych surferów. Nic z tych rzeczy. Los Angeles to miasto tętniące życiem, ale niestety większość jego mieszkańców żyje dość przeciętnie, spora część żyje biednie, a około 60 tysięcy osób (!!!) to totalni bezdomni mieszkający na ulicy. Do tego dochodzi jeszcze ogromna ilość osób biednych ale nie śpiących na ulicach. Szok i i niedowierzanie, ale kto był ten potwierdzi. W przyszłości jeszcze opowiemy o Los Angeles, gdyż jest to dość obszerny temat, a tymczasem zapraszamy na krótką, spontaniczną relację z Venice Beach.
Co to jest Venice Beach?
Jest to spora plaża, przy której znajdują się liczne sklepy z pamiątkami oraz słynna siłownia 'Muscle Beach’, będąca miejscem które zainicjowało boom na kulturystykę. Oczywiście Arnold Schwarzenegger regularnie korzystał z tejże siłowni.
W ciągu dnia turyści (turystki!!!) mają na co popatrzeć, gdyż w okolicy przewija się całe mnóstwo muskularnych mężczyzn, jest pełno ludzi ćwiczących, jeżdżących na desce, grających w koszykówkę. Takie typowe miejsce przyciągające typowych zwiedzających.
W całym tym zgiełku łatwo zauważyć sporo pudełek kartonowych, sporo starych namiotów i ludzi śpiących na trawie, jednak po części wtapiają się oni w tłum i ich obecność staje się zaledwie jakimś małym dodatkiem. Jednak wraz z zachodem słońca turyści znikają i zostają tylko lokalni mieszkańcy rozkładający koce na chodnikach czy nawet przysypiający na krzesłach ustawionych pod ścianami budynków.
Skatepark, uśmiechy ludzi, muzyka, gwar.
Porozmawiajmy jednak o pozytywnych stronach tego miejsca. Zaskoczeniem dla nas było gdy pod wieczór wokół naszego samochodu porozkładały się osoby z kocami i kartonami na chodniku. Zagadaliśmy do jednej pary bezdomnych i spytaliśmy się jak im się żyje w Venice i ogólnie w Kalifornii. Odpowiedzieli nam, że są super szczęśliwi i że jest to najlepsze miejsce na ziemi. To się nazywa optymizm i pozytywne nastawienie do życia. Zaskoczyło nas to, że tzw. polscy żule są nietrzeźwi i ponurzy, a bezdomni w USA uśmiechają się i nie narzekają. Może to kwestia wychowania a może skutek uboczny marihuany, której ostry zapach rozchodzi się po całej okolicy. Na szczęście jest legalna.
Zdjęcia: Anetka Z-J