Podlasie, rejon Polski, gdzie czas się zatrzymał, jest spokojniej, bardziej sielsko, kolorowo, inaczej. Wszystko jest inne, domy, smaki, ludzie. Gwara podlaska, śpiewająca, taka radosna. Nawet jak człowiek wsciekły, to w takiej gwarze brzmi jakby łagodniej.
Chciałam tutaj przyjechać juz dużo wcześniej, ale zawsze było nie po drodze. Pewnego dnia spotanicznie wpadliśmy na pomysł (tzn. ja wpadłam), aby przyjechać tutaj zimą, nota bene po raz pierwszy. Czy był to dobry pomysł na zimową wycieczkę na Podlasie ?
Pomysł całkiem dobry, nawet wyśmienity, ale powinnam była posłuchać wszystkich znaków na niebie i ziemi i NIE JECHAĆ. Samochód do naprawy, karta ze zdjęciami z wyjazdu sie zepsuła, a na dodatek był to najdroższy wyjazd weekendowy po Polsce. Nie dlatego, że noclegi drogie, nie dlatego, że ceny za jedzenie jak u Gordona Ramsay’a. Tylko dlatego, że nie posłuchałam swojej intuicji. Z miejsc które sobie zaplanowałam zobaczyłam tylko garstkę, ale nawet ta garstka dała mi obraz tego rejonu. Obraz piękny, malowany kolorową akwarelą. Wrócę tutaj na wiosnę, nie dam się i odczaruję złe wspomnienie, bo nic się nie dzieje bez przyczyny. Musieliśmy tam utknać w tym ciemnym i zimnym lesie, żeby doświadczyć ciepłych serc i pomocnej dłoni. Ale żeby nie było znowu tak kolorowo i cukierkowo, za powrót do domu musieliśmy słono zapłacić 😉
Plan był dosyć ambitny, nie przewidziałam tylko jednej rzeczy, zapomniałam o niej, wypadło z głowy. TAM JEST ZIMNO… Dużo zimniej niż w Warszawie. Biegun zimna i te sprawy, wszystko to wiem, ale gdzieś przed wyjazdem umknęło. Całe szczęście, że nasz samochód jest cygański i wszystko można w nim znaleźć. Były też ciepłe spodnie… Uff uratowało nam to tyłki, dosłownie.
TYKOCIN
Pierwszy przystanek na naszej drodze. Bogaty historycznie, zachęca do odwiedzenia zabytków. Położony nad Narwią w okolicy Puszczy Knyszyńskiej i Nawiańskiego Parku Narodowego, przyciagnął nas również. W zimie flora pod pokrywa śniegu, wszędzie biało i cicho. Ludzi garsteczka i to tylko miejscowi. Zatrzymaliśmy się pod Kościółem p.w. Trójcy Świętej, ale nie wchodziliśmy do środka, ponieważ odbywał sie pogrzeb. Kościół robił wrażenie swoją wielkością i architekturą, niestety tylko na mnie, dzieci nie zwróciły uwagi na ten okazały obiekt. Poszliśmy nad rzekę i do Zamku. Nie udało się go zwiedzić, byliśmy przed godziną otwarcia. Następnie Rynek i Synagoga.
Z mojego punktu widzenia, dla dzieci zimą jest to mało atrakcyjne miejsce, raczej bym je ominęła kolejnym razem jadąc w tym okresie. Wiosną, latem musi być uroczo, ale oglądanie zabytków gdy zimny wiatr wieje w twarz, to dla maluchów nie jest przyjemne.
EUROPEJSKA WIEŚ BOCIANA, Dwór Pentowo
Zimą bez bocianów, ale za to były konie, psiaki i miły klimacik. Dzieciaki się troche rozkręciły, nabrały entuzjazmu i chęci do dalszej eksploracji. Tykocin z powodu zimna ich zniechęcił, ale zwierzaki w Bocianiej Zagrodzie rozbudziły ich zapał. Pospacerowaliśmy, poobcowaliśmy z konikami i pojechaliśmy dalej. Obiekt jest piękny, malowiczy, spokojny i zachęca do spędzenia tutaj czasu. W lecie musi być tutaj cudowna, wiejska sielanka z bocianem i motylami w tle. W okresie letnim gniazduje tutaj ok 30 par bocianów, musi być to niesamowity widok. Obiekt można zwiedzać za opłatą i pamiętajcie, że jest zakaz wstępu ze zwierzętami. W dworze Pentowo jest baza noclegowa. Wróce tutaj, bo miejsce ma klimat.
KIERMUSY
Mega cudowne miejsce z dworkiem, czworakami do nocowania i żubrami. Na wiosnę w każdą pierwszą niedzielę miesiąca odbywa się tutaj targ staroci. Uwielbiam przedmioty z duszą, więc wiosną to miejsce jest moje. Domki z kolorowymi okiennicami, balami drewna obsypanymi śniegiem… Magiczna polska wieś. Cieszę się, że byliśmy tutaj zimą, sami, bez ludzi. Dzięki temu mogliśmy chłonąć atmosferę tego miejsca, niczym nie zagłuszoną, prawdziwą i poza sezonem turystycznym. Spotkaliśmy psa 'mini Czubakę’, zjedliśmy zupę pomidorową, wygrzaliśmy się przy kominku z herbatą w rękach i pojechaliśmy dalej. Karczma „Rzym” jest urocza, swojska i pamiętajcie „frytek, kiszki ziemniaczanej i kartaczy nie ma tutaj, nie było i nie będzie”:-) Dzieciaki bardzo się rozochociły tym miejscem, standardowo były błagania o zabranie małego psiego Czubaki do domu.
LEŚNA CISZA
Niedaleko Kiermus zatrzymaliśmy się w lesie. Podlasie ma piękne lasy, pełne zwierzyny. Są tutaj żubry, wilki, rysie, jelenie, dziki itd. Z wielkim entuzjazmem opowiadałam dzieciom o tej faunie i dobrodziejstwie lasów, nie wiedząc, że kilka godzin później będą się zastanawiać po co im były te barwne opowieści. Miejsce było urocze, pełno śniegu, jak z czasów dzieciństwa kiedy zima była zimą , jeździło się na sankach, lepiło bałwany. Las był majestatyczny cichy i dostojny. Wszędzie tropy zwierząt. Dzieciaki szalały i nawet mróz nie robił na nich wrażenia. Wyciągnęliśmy nasz zestaw campingowy, zrobiliśmy gorącej kawy, zjedliśmy małe przekąski i delektowaliśmy się przyrodą. Było pięknie.
NARWIAŃSKI PARK NARODOWY
Dojechaliśmy do miejscowości Waniewo, żeby udać się na kładkę i obejrzeć rozlewiska Narwii tzn. w tym okresie lodową rzekę. Byliśmy w okrojonym składzie, ponieważ mały Franek usnął po leśnych zabawach. Kładką można iść ok 1km, ale lokalesi nam podpowiedzili, że część jest uszkodzona i można przejść się tylko kawałek do pierwszej tratwy. W lecie musi być pięknie, zielono z dużą ilością ptaków. Narew pokryta była warstwą lodu, więc mieliśmy zupełnie inne doznania, niż osoby podczas letniego spaceru. Czy warto tutaj przyjechać? Warto, należy pamiętać że kładka latem jest płatna.
KRAINA OTWARTYCH OKIENNIC
Szlak wiodący przez trzy piękne wsie Soce, Puchły i Trześcianka. Snuliśmy sie wolniutko, chłonąc biel krajobrazu i spokój Podlasia. Dojechaliśmy do wsi Plutycze, która zrobiła na nas mega wrażenie. Cudowna ornamentyka tych drewnianych domków, okiennic, elewacji jest jedyna w swoim rodzaju. Wioska jak z bajki, zaczarowna, kolorowa. Wiszące sople lodu na kolorowych elewacjach skradły moje serce. Pomyślałam sobie, nikt o tej wiosce nie wspomina w przewodnich, więc jakie muszą być te trzy zachwalane wsie? Jednak nie dane nam było ich zobaczyć.
Robiło się już ciemnawo jak wyjechaliśmy z tej zaczarowanej mieściny i wiedzieliśmy, że dzisiaj nie zobaczymy trzech pozostałych krain. Wjechaliśmy na drogę leśną i nagle nasz samochód odmówił posłuszeństwa. Pękło mocowanie amortyzatora, awaria której się nie spodziewaliśmy. Szans na dalszą podróż nie było. Zrobiło się zupełnie ciemno i bardzo zimno. Staliśmy pośrodku lasu, głowiąc się co zrobić, jakie rozwiązanie będzie najrozsądniejsze. Nie bardzo mieliśmy ochotę zostać tutaj na noc, szczególnie że nie byliśmy zupełnie na to przygotowani. Zasieg słaby. po jakimś czasie udało nam się wezwać lawetę, żeby ściagnąc samochód do Warszawy. Łącznie na tym bezkresie spędziliśmy 7 godzin, żeby na koniec dowiedzieć się, że Michał nie zmieści sie do lawety i musi sobie w inny sposób organizować powrót. Takim optymistycznym akcentem zakończylismy wycieczkę na Podlasie.
Ale nic się nie dzieje bez przczyny i na wiosnę wrócimy z nową energią, żeby dokończyć wycieczkę.
Podlasie, nasza trasa: Warszawa – Tykocin – Europejska Wieś Bociania – Kiermusy – Waniewo – Plutycze.
A na koniec krótki film z naszej wycieczki. Z zakończeniem, którego się nie spodziewaliśmy.
Fajna relacja, uśmiałam się na ten zapis o braku frytek i kartaczy. Blog zapisuję w kajeciku na liście blogów, które trzeba od czasu do czasu odwiedzić 🙂
Podlasie jakoś wciąż omijam, ale w sumie nie wiem dlaczego, bo tam jest przecież tak pięknie! I nie sądziłam, że region ten tak niesamowicie prezentuje się również zimą…
ale klimat! Piękne te Plutycze i piękna zima 🙂 szkoda, że mieliście takiego pecha. Może Podlasie nie chciało Was wypuścić z powrotem do Warszawy? 🙂
Super było zobaczyć te miejsca w zimowej odsłonie, jak dotąd znam je tylko z lipcowego wypadu. Życzę udanych wrażeń na wiosnę :).