Podróż z dziećmi? 6 porad żeby nie zwariować.

Dla bardzo wielu osób, hasło 'podróż z dziećmi’ brzmi jak wyrok. No bo przecież wiadomo, że będą rozrabiać, że będą się tłuc po głowach, będą marudzić, zaleją się jogurtami i pewnie zwymiotują w najmniej spodziewanym momencie. Czy jest na to sposób? Jest! Być może nie jest to rozwiązanie idealne, ale w wielu przypadkach się sprawdza.

1. Poznaj swoje dziecko.

To chyba podstawowa rzecz, jaką należy zrobić, czyli dowiedzieć się kim jest ta mała wredna osóbka, która krząta się po naszym domu. Dla mnie i Anety ten punkt programu nie jest istotny, gdyż staramy się poświęcać swoim maluchom możliwie dużo czasu. Oddajemy dzieciaki do szkoły przed samymi zajęciami i odbieramy je zaraz po zajęciach. Owszem, są dni bardziej napięte i nasze chłopaki muszą spędzać trochę czasu w świetlicy, ale staramy się, aby nie było to regułą. Poza tym wszędzie podróżujemy z dziećmi, nawet jeśli mamy do załatwienia jakieś istotne sprawy 'dla dorosłych’. Dobrze wiem, że ten punkt będzie trudny do realizacji dla wielu osób: mam na myśli zwłaszcza pracowników korporacji i etatowców wszelkiej maści, którzy muszą wstawać o 6:30, odstawić dziecko do szkoły na 7:00, a następnie wykonywać czyjeś polecenia aż do 18:00 i w końcu o 19:00 odebrać potomstwo. Potem pozostaje tylko spytać się, jak było w szkole, wykąpać malucha i położyć spać. Taki sposób funkcjonowania trzeba zmienić. Jeśli wybieramy się z dzieckiem na wakacje, to musimy je poznać, a to wymaga czasu.

Podróż z dziećmi

Dwóch koleżków w kamperze.

 

 

2. Pozwólmy dziecku być dzieckiem.

To jeden z najważniejszych punktów całego tego artykułu. Nasze kilkuletnie dziecko, to nie dorosły karzełek, to nie obywatel-miniaturka, lecz osoba, która oprócz małego ciałka, ma też mały umysł. Czy zmuszamy psa do czytania nam gazet na głos? Czy zmuszamy kota do zmywania naczyń? A może zmuszamy starą babcię do gry w piłkę? Chyba nie, a wynika to z tego, że każda istota ma jakieś możliwości i jest na jakimś poziomie rozwoju, który musimy uszanować i kropka.

Często słyszę słowa: Mariuszku, masz nowe buciki, nie wolno ci biegać. Kasiu, masz śliczną sukienkę, nie baw się w piaskownicy. Adasiu, dlaczego jesteś taki głośny?

Nie możemy wymagać od dziecka zachowań typowych dla osób dorosłych, bo to są dwie zupełnie inne istoty. Jak tylko zdamy sobie z tego sprawę, to my będziemy szczęśliwsi, bo będziemy mieli świadomość tego, że dzieci realizują swoją 'dziecięcość’, jak również nasi podopieczni będą garściami czerpać z życia i poznawać świat empirycznie i zgodnie ze swoim (bardziej lub mniej spokojnym) charakterem.

Wakacje dla dzieci

Żywica z sosny, ptasie pióra, igły, liście… To wszystko tworzy niezłą podeszwę.

3. Dziecko ma bardzo niskie wymagania.

Tego nigdy nie usłyszymy w telewizji ani nie wyczytamy tego z prasy. Jedyne informacje, jakie do nas docierają, to konieczność posiadania specjalnych ubrań i stu par bucików, konieczność stosowania mokrych chusteczek do podcierania pupci, konieczność stosowania kremów na odparzenia, konieczność podawania suplementów, syropów, witamin, apetizerów, limitków, pierdolitków. Każdy rodzic chce jak najlepiej dla swojego dziecka i wszystkie, wszystkie, wszystkie firmy to wykorzystują poprzez stworzenie błędnego wrażenia, że bez ich produktu dziecko umrze w męczarniach. Tymczasem dziecko potrzebuje…

  1. Miłości
  2. Ciepła
  3. Jedzenia

I nic więcej, bo zabawić się umie samo, gdyż posiada niestłumioną konwenansami wyobraźnię. Żeby nie być gołosłownym, to podam przykłady wzięte z mojego życia. Nasz pierwszy syn, Filip, wychowywany był według reklam w prasie i telewizji. Miał pierdylion kremów, akcesoriów, wszystko podlegało harmonogramom i procedurom, jak w fabryce. Trochę chorował, tyłek mu się odparzał, nie lubił spać w swoim łóżeczku, a przecież musiał, bo w reklamach są dzieci w swoich okratowanych łóżeczkach. No bo jak się nie kupi łóżeczka, to dziecko nie przeżyje. Cóż za bzdury…

Nasz drugi syn, Franio, urodził się już w czasach, gdy byliśmy bardziej świadomymi rodzicami. Od pierwszych godzin życia podmywany był pod kranem z bieżącą wodą i jakimkolwiek mydłem. Dzięki temu nie miał nigdy, przenigdy odparzonej pupy, gdyż nikt mu nie rozmazywał kupy chusteczką z reklamy. Wszak lepiej brud umyć niż rozcierać. Franio nie ma swojego łóżeczka i jest z tego powodu mega szczęśliwy. Od pierwszych dni myłem go płynem pod prysznic dla mężczyzn i też nic mu nie jest, w końcu jest mężczyzną. Szybko też zrezygnowaliśmy z dziecięcych potraw i nic się nie stało. Niechorujący i odporny egzemplarz. Nasze chłopaki biegają boso, kiedy chcą. Ostatnio eksperymentowali z bieganiem boso po śniegu, a w okolicach lutego pojechali nad morze (polskie!!!) i moczyli nogi w wodzie, a potem biegali boso po plaży. Potrzebują tylko jedzenia, ciepłego kąta pod wieczór i miłości. Ilekroć przejeżdżamy przez jakieś odludne miejsca i widzę jakiegoś malucha, to mówię: skoro ten dzieciak tu przeżył to i wy dacie radę. I jest to prawda.

Przy okazji warto wspomnieć, że idealnie się podróżuje z niemowlakami… Ciepło matki ciągle jest. Gorący mleczny bufet w gotowości. Samo dziecko nie ucieknie, bo nie chodzi. Sporo śpi.

4. Skonfiguruj podróż, aby dzieciakom było przyjemnie.

Zwiedzanie kościołów czy oglądanie cudów architektury, to niezbyt dobry pomysł na wakacje z dziećmi. Dzieciaki, to takie troszkę zezwierzęcone istotki i muszą się wyszaleć, więc szukajmy otwartych przestrzeni, gdzie nie będziemy musieli martwić się o ich bezpieczeństwo. Łąki, plaże, pola, lasy to dobry wybór. Jeśli dzieciak dobrze się bawi, to widzi sens podróży, sens dążenia do celu. Na tej podstawie budzi się pozytywna zależność: podróż = nagroda.

5. Zwolnij tempo, podziel podróż na etapy.

Pędzenie na złamanie karku do Grecji samochodem to kiepski pomysł. Wiem, że często się praktykuje podróż sztafetową: najpierw matka nawala samochodem przez 12 godzin, póki widno, a ojciec śpi. Gdy się ściemni, to ojciec pędzi przez całą noc aż do rana i potem kolejna zmiana. A dzieciaki siedzą z tyłu i szaleją, totalnie wariują, bo ile można siedzieć w bezruchu? Zatrzymujmy się często na jakieś spacery, na spokojnie zjedzone wspólne posiłki, nie bójmy się noclegów. Wakacje zaczynają się, gdy zaczyna się przygoda, a nie gdy osiągnie się konkretne miejsce docelowe. My podróżujemy z Polski do Albanii przez 3 dni w jedną stronę i nic się złego nie dzieje. Pierwsza noc gdzieś na Węgrzech, druga gdzieś w Macedonii, a potem Albania, czy Grecja. Jadąc wolniej zobaczysz więcej, a i tak spędzasz czas z rodziną. Masz krótki urlop? Zmień pracę, bo nie ma nic ważniejszego niż czas spędzony z bliskimi. Twoje dzieci już nigdy nie będą małe i urocze. Slow down.

6. Technologiczny detox.

Dzieci bardzo łatwo popadają w nałogi, ale równie szybko z nich wychodzą. Po prostu umysł dziecka jest nastawiony na bodźce, więc gdy jeden bodziec zanika, muszą go zastąpić innym. Zostawienie tabletu w domu spowoduje mega frustrację przez kolejne 48 godzin, ale za to potem dziecko się odblokuje na świat i wypełni czas inną zabawą. Jest to strategia sprawdzona wielokrotnie przez nas. Najpierw maluchy proszą o iPada, ale potem nagle znajdują sobie patyki, stare puszki, jakieś kamienie i ich wyobraźnia konwertuje je na miecze, na roboty, twierdze, smoki i samochody. Ekstremalnym przykładem było to, jak nasi synowie bawili się przez kilka dni starą plastikową rurą na plaży. Nie było nic innego, więc stała się ona tak cennym skarbem, że chcieli zabrać ją do Polski. A więc tablety są do nawigacji, a telefony do wykonywania rozmów i trzymajmy się tego podczas podróży.

ABC_7038

Plastikowa rura stała się najważniejszą zabawką.

 

Podróż z dziećmi nie jest koszmarem. Trzeba tylko mieć odpowiednie podejście i realne oczekiwania względem siebie.

M.