Od polityki trzymam się z daleka i to od lat. Pomimo tego, że od dziecka mi wpajano, że polityka jest bardzo ważna, najważniejsza, że to politycy decydują o wszystkim. Mimo nasiąkania taką typowo polską retoryką, jakoś się nie dałem. Aktualnie nie wiem tak do końca, kto jest premierem. Mam co prawda, jakieś nazwisko, które mi po głowie chodzi, ale zbudzony w nocy, z pewnością nie dałbym jednoznacznej odpowiedzi. Podobnie też nie wiem o co chodzi z tym trybunałem konstytucyjnym i po co jakieś grupy ludzi wychodzą na ulice i walczą o obronę demokracji, skoro demokracja zaczyna się jako inicjatywa oddolna, jako system wartości zakorzeniony w świadomości ludzi, jako szczera życzliwość, a nie jako odgórny plan, który podobno mógłby przestać istnieć z dnia na dzień, na mocy czyjegoś podpisu czy kaprysu. W kraju demokratycznym żaden rządzący nie zmieni mentalności demokratycznej ludzi, podobnie jak w kraju autorytarnym, odgórna (papierkowa, teoretyczna, semantyczna) zmiana ustroju nie zmieni nic. Vide porażka Arabskiej Wiosny.
Nie będę ukrywał, że tego typu poglądy nie urodziły się wraz ze mną, lecz powstawały, krystalizowały się mozolnie wraz z biegiem czasu. Bardzo wiele zawdzięczam podróżom, bo one mi pokazały, jak odmienne mogą być relacje między ludźmi w różnych krajach. Zdałem sobie również sprawę, że 'ludzie głupie nie so i swoje wiedzo’, czyli stereotypy naprawdę mają rację bytu, bo są wynikiem empirycznych analiz statystycznych.
Dlatego też, choć unikam polityki, to nie mogę przemilczeć zmian społecznych i kulturowych, które zachodzą na moich oczach. Mam na myśli kwestię muzułmańskich imigrantów ekonomicznych, mylnie nazywanych uchodźcami, którzy zalewają Europę. Poniżej kilka faktów, a fakty są ze swej natury niezaprzeczalne:
- Uchodźca to człowiek zniszczony wojną, którego jedynym marzeniem jest ocalenie życia. Według oficjalnej definicji uchodźca to człowiek znajdujący się w pierwszym państwie, które znajduje się poza areną działań wojennych. Więc syryjski obywatel staje się uchodźcą w Turcji i tam zostaje ciesząc się, że ocalił życie. Tymczasem obecnie 'uchodźca’ ma tak wielkie parcie, że wędruje przez Turcję, Grecję, Macedonię, Serbię, Węgry aż do Austrii i Niemiec i nadal jest przez ślepe rzesze ludzi uznawany za uchodźcę, a nie imigranta ekonomicznego. Wielu z nich nadal czuje niedosyt, bo wędrują przez Francję aż do Calais, aby dostać się do Wielkiej Brytanii. Faktem jest, że to imigranci wędrujący tam, gdzie dostaną za darmo wszystko, czego im trzeba. No bo nie spotkałem się z grupami imigrantów chcących mieszkać masowo w Bułgarii, Grecji, Rumunii, Słowacji czy Polsce. Przecież u nas nie ma wojny.
- Według danych statystycznych prowadzonych przez skrupulatnych europejskich biurokratów, większość imigrantów to młodzi mężczyźni a kobiety i dzieci to bodajże zaledwie 17 procent. A przecież nie od dziś wiadomo, że faceci zostają aby walczyć a swoje kobiety i dzieci wysyłają w bezpieczne miejsca. Obawiam się, że właśnie jest tak jak w poprzednim zdaniu: oni pojechali walczyć do Europy.
- Mimo wielkiego wysiłku, jaki czynią mainstreamowe media, nie da się ukryć faktu, że ci imigranci mają postawę roszczeniową. Nie chcą pracy i spokoju, lecz chcą kieszonkowego, chcą opieki socjalnej, chcą mieszkań, meczetów i szariatu.
- Australia poradziła sobie z imigrantami w sposób humanitarny. Zawracają łodzie z imigrantami czy uchodźcami i kierują ludzi do ośrodków dla uchodźców poza granicami kraju. Nagle okazało się, ze mało kto się wybiera do Australii. Australijczykom udało się zmniejszyć ilość docierających imigrantów o 90 procent. Na przykład w listopadzie 2012 przybyło 2629 imigrantów, a w listopadzie 2013 (2 miesiące po rozpoczęciu zawracania łodzi) przypłynęło i zostało zawróconych jedynie 207 osób. Aż do marca 2016, przez ponad dwa lata trwania akcji zawracania, przypłynęło łącznie jedynie 698 osób. Do Europy, jedynie w samym 2015r. trafiło pół miliona imigrantów.
- Na przykładzie Australii okazało się, że ludzie przestali tonąć, przemytnicy ludzi zwinęli swoje 'biznesy’ a sami niedoszli imigranci wcale nie mają ochoty mieszkać w Australii. Jest bardzo mało ludzi, którzy rzeczywiście starają się o azyl.
Ciekawych informacji jest jeszcze więcej, a ja jedynie pobieżnie zagłębiam się w temat. Ale w ogóle po co ja to robię i co to ma wspólnego z podróżami?
Otóż bardzo wiele. Jako osoba szanująca kulturę europejską, chcę aby moje dzieci żyły w świecie, gdzie najważniejsza jest wolność. Chcę, aby moje dzieci wiedziały, że na swoim kontynencie mogą czuć się bezpiecznie i że w każdym kraju będą mogli funkcjonować według wpajanego im kodeksu europejskich wartości, wywodzących się z tradycji greckich, rzymskich, słowiańskich czy anglosaskich. A są to wartości zupełnie inne niż arabskie.
Ja nadal chcę podróżować przez otwarte granice Unii Europejskiej i trafiać, jak dotychczas, na miłych i niepodejrzliwych celników w Bośni, Serbii, Chorwacji, Grecji czy Albanii.
Chcę móc, jak dotychczas, korzystać z wolności osobistej i kąpać się nago z rodziną w morzu, mając pewność, że nikt nie zamorduje za to mojej żony a mi i dzieciom nie utnie rąk.
Chcę podróżować spokojnie londyńskim metrem, nie myśląc o tym, że jakiś idiota wysadzi się w powietrze.
Chcę aby moi chłopcy mogli całować się z dziewczynami przed ślubem i żeby dziewczynom za to nie groziła śmierć.
Nie chcę aby koleżanki moich synów miały wycięte łechtaczki.
Chcę móc publikować swoje zdjęcia, wyrażać swoje poglądy i nie skończyć jak Theo van Gogh.
Europa otrząsnęła się ze ślepej, dosłownej i bezkrytycznej interpretacji religii chrześcijańskiej wiele wieków temu, choć i tak za późno, natomiast problem z imigrantami jest taki, że oni na serio wierzą w swoją religię. Nie traktują jej jak zbioru legend i baśni, lecz podporządkowują jej całe swoje życie. Gotowi są palić na stosie, zabijać, kamienować. W Europie też to przerabialiśmy, ale nazywało się to średniowiecze i było dawno. Wyrośliśmy z ciemnogrodu.
Uważam, że jeśli nie jesteśmy, jako Europa, w stanie odróżnić terrorystów od imigrantów i uchodźców, to najbezpieczniej i najsprawiedliwiej jest nie wpuszczać nikogo. To jest tak jak z domem: jeśli nie wiesz, kto puka do drzwi to na wszelki wypadek nie wpuszczasz i nie ma w tym nic złego.
I nie dam sobie wmówić, że jestem ksenofobem. Ksenofobia pochodzi od słowa xenos (obcy) i fobos (strach), a ja poznałem tę kulturę, nie jest mi ona obca. Mieszkałem ponad pół roku w Londynie, niedaleko Mile End i Stratford i ja podziękuję za multikulturowość w wydaniu muzułmańskim. Totalny brak asymilacji, totalna pogarda dla prawa i kultury europejskiej. Gdy byliśmy niedawno w Londynie, wysiedliśmy stację wcześniej aby się przejść na spacer a po powrocie do domu się dowiedzieliśmy, że na naszej stacji docelowej w tym samym czasie (kto wie, czy nie w tym samym pociągu) jakiś pokojowo nastawiony 'Brytyjczyk’ poderżnął pasażerowi gardło, wykrzykując, że Allah jest wielki. Gdyby nie chęć przejścia się na spacer, ofiarą mogłem być ja albo moje dzieci.
Jestem z natury anarchistą, pacyfistą, miłośnikiem totalnej wolności, hipisem. Dlatego też mówię stanowczo 'nie’ wszelkim ideologiom opierającym się na zakazach, represji, irracjonalnych karach i wybujałej fabule.
Jeśli kogoś nie przekonałem, to zapraszam do wynajęcia sobie mieszkania w Luton, Leyton, Whitechapel czy belgijskim Molenbeek. Skuteczna terapia szokowa lecząca ekspresowo ze ślepej wiary w multi-kulti.
Tymczasem kąpcie się nago w morzu, póki was ktoś za to nie pozabija…
Niedaleko Kastro Killini, Peloponez