Spontaniczne wyjazdy, szybkie i trochę zwariowane… Takie też lubimy. Nie trzeba jechać na koniec świata, żeby pobyć ze sobą. Półwysep Helski zimą to dla nas nowe doznania. Zawsze przyjeżdżamy tutaj w pełni lata. Tym razem zdecydowaliśmy się na małą podróż z dziećmi w środku zimy.
Tym razem wybraliśmy się nad nasze ukochane polskie morze. Dla mnie jest to magiczne miejsce, z którym wiąże się cała masa wspomnień i cudownych chwil w moim życiu. Przyznaję się bez bicia, że pierwszy raz wyjechałam w okresie zimowym. Cudownie było zobaczyć znane miejsca w zimowej otoczce, a jako że my, z natury, unikamy miejsc zatłoczonych i ogólnie dostępnych, nie byliśmy rozczarowani pustką i surrealistycznym widokiem opustoszałych uliczek. W okresie letnim kurorty nadmorskie pękają w szwach od turystów. Kto chociaż raz był nad polskim morzem, wie o czym mówię :-). Nasze ukochane miejsce to Półwysep Helski, gdzie wszystkie jego zakątki nas urzekają. Po prostu kochamy to miejsce.
Znajomi nas pytają „Co można robić z małymi dziećmi nad polskim morzem w zimie?”. No właśnie co robić??? Przecież dzieci nas zamęczą narzekaniem i ogólną nuuuudą… Nic bardziej mylnego. Dla mnie akurat brak tych wszystkich ogłupiaczy, które masowo są dostępne w lecie, było wielką zaletą. Dzięki temu jesteśmy bardziej otwarci na piękno przyrody, dostrzegamy rzeczy i miejsca, które wcześniej były pod osłoną całej machiny wakacyjnej. Do Jastarni na Półwysep Helski przyjechaliśmy któryś raz z rzędu, a dopiero teraz poczułam klimat i spokój tego miasteczka. Coś niesamowitego… OK, wróćmy do tego, co robić z tymi dziećmi 🙂 Pierwsze co mi się ciśnie na usta, to po prostu być ze sobą… Nie obok siebie.
Co warto robić zimą
- Pierwszą rzeczą, jaką robiliśmy każdego ranka i ostatnią każdego wieczoru było chodzenie na molo i oglądanie pływających i chodzących po brzegu łabędzi. Było ich cudownie dużo, nie miałam zielonego pojęcia, że Zatoka Pucka gości w zimie te piękne ptaki w takich ilościach. Dzieciaki były zachwycone.
- Spacerowaliśmy po miejscach, które w lecie były nam dobrze znane i odkrywaliśmy je na nowo.
- Dzieciaki miały wielką ochotę biegać boso po plaży i moczyć nogi w wodzie… Tak, tak był środek zimy :-). Woda była lodowata, ręki nie można było do niej włożyć, ale jak wiadomo dzieci to turbo odporne człowieczki i nic ich nie powstrzymało przez hasaniem po wodzie. Same się przekonały, czym jest lodowate morze :-). Ubiegam pytania… Nic im nie było, zero kataru kaszlu i innych atrakcji. Matka wariatka pozwoliła i dzieciaki były szczęśliwe :-).
- Podczas naszego pobytu czynne były dwie knajpki i znowu moje zaskoczenie: nigdy wcześniej nie byłam w nich… Cóż za wielka strata dla mojego podniebienia. Dlaczego ich nie zauważyłam? Zadawałam sobie to pytanie i już wiem… Zmysły są otępione, jak jest za dużo bodźców wokół nas. Nie zauważamy wielu rzeczy, mózg ich po prostu nie rejestruje. Jeśli będziecie w Jastarni, „WERANDA” to absolutne must have, must see. Desery obłędne, ciasta własnej roboty… Orkiszowa szarlotka mniamm, przysłowiowe niebo w gębie. Był to stały punkt dnia, deser w Werandzie, czytanie książek dla dzieci i ogólny chillout przy pięknej muzyce i ciepłej rodzinnej atmosferze.
- Odwiedziliśmy pobliskie miasteczka, chłonąć ich spokój i zimowy klimat.
- Morze w tym czasie wyrzuca całą masę skarbów i dziwnych przedmiotów na brzeg, dzieciaki wypatrywały skarbów.
Jednym słowem na nudę nie było czasu, czerpaliśmy z bogactwa natury, chłonąc jod i nadmorski mikroklimat.
Jeśli ktoś się zastanawia czy warto… Zdecydowanie TAK! Ja sama żałuję, że wcześniej nie wpadłam na pomysł przyjechania tutaj zimą. Polecam, polecam 🙂 Półwysep Helski zimą nas zaczarował.
Jakość zdjęć kiepska, ale zapomniałam zabrać aparat… Nie wiem jak to się stało, gapa ze mnie. Kilka najważniejszych chwil udało się uchwycić i dzielę się nimi z Wami.
A.